Pierwsze mrozy tej zimy stwarzają doskonałą aurę dla debiutanckiego
minialbumu UR. Niespełna dwudziestuminutowy materiał rzuca słuchacza w
chłodne objęcia śmierci – żywiołu równie pierwotnego, co złożonego i
intrygującego. Ten kontrast definiuje również muzyczną zawartość „Hail
Death”. Utwory, które trafiły na pierwsze wydawnictwo zespołu to surowy i
napędzany instynktem black metal, któremu jednak nieobce są zaskakujące
zwroty akcji. - UR jest właściwie tym, czego żaden z nas nie robił
przez blisko piętnaście lat własnych poszukiwań muzycznych. UR to
bestia, zwierzę - wolne, nieokiełznane i nieprzewidywalne. Kiedy
przychodzimy na salę prób, chwytamy instrumenty, nalewamy wódkę do
kieliszków i po prostu gramy. Nie dorabiamy filozofii do czegoś co jest
tak proste, nie przestrzegamy ram gatunkowych, nie ograniczamy się.
Muzyka zawarta na „Hail Death” powstała szybko i bardzo naturalnie, jest
minimalistyczna ale rzetelnie przygotowana; pełna kontrastów, a mimo to
spójna – tłumaczy artystyczną koncepcję UR gitarzysta/wokalista Gregor,
lider zespołu.
Do tej pory, członkowie formacji współtworzyli takie składy jak m.in.
Bloodthirst czy Bloodstained. Pierwsze wydawnictwo UR to jednak początek
zupełnie nowego rozdziału w ich dorobku i pierwsza tak dobitna autorska
wypowiedź. Materiał zarejestrowano i zmiksowano w studiu Left Hand
Sounds, a za szatę graficzną odpowiada malarz Krzysztof Sikorski.